Rozdział IX
Budzę się. Patrzę na zegarek. Jest
dziewiąta. Sobota. Powtarzam codzienną rutynę.
Po trzydziestu minutach jestem gotowa
do wyjścia. Opuszczam dormitorium. Tak, już wiem, że to był zły
pomysł...
-Cześć Charlie.
-Witaj Fred.
Idę przed siebie. Nie oglądam się w
tył, bo po co? I tak wiem, że za mną idzie. W milczeniu dochodzimy
do Wielkiej Sali. Siadam przy stole Hufflepuff'u. Biorę do jedzenia
naleśniki z syropem klonowym i cynamonem. Po chwili przylatuje sowia
poczta. Zielona koperta ląduje prosto w moim śniadaniu.
-Ej! Durne ptaszysko.
List okazał się zaproszeniem na
imprezę. Odwracam się w kierunku stołu ślizgonów. Pansy i Tarja
machają do mnie przyjaźnie. Wstaję i idę w ich kierunku.
-Co jest?
-Przyjdziesz? - Pyta Parkinson
-No ok.
-To dobrze. Blaise chyba nie musi cię
odprowadzać?
-Nie, sama trafię.
-Dobra, to widzimy się wieczorem. -
tym razem odpowiada czarna.
Odchodzę. Ślizgoni nie słyną raczej
z długich rozmów. Siadam już u siebie. Czuję ramiona na moich
barkach. Spodziewam się Freda.
-Cześć piękna!
-Kim ty jesteś?
-Jestem David*. Nie widziałem cię
wcześniej.
-Chodzę do tej szkoły przez sześć
lat.
-A ja miesiąc.
-Czemu ty w ogóle ze mną gadasz?
-Ładna jesteś.
-Pff...
Odchodzi. Po chwili, bez żadnych
podchodów przychodzi Fred. Kto jeszcze będzie mi dzisiaj zawracał
dupę?
-Kim on był?
-Nie wiem.
-Charlie...
-Serio nie wiem! Sam do mnie podszedł,
nie znam go.
-A możesz mówić prawdę?
-Przecież kurwa mówię!
-Uspokój się. Po prostu nie chcę
żeby znowu jakiś durny ślizgon cię zranił.
-Och, zamknij się. Nie jesteś moją
matką.
-Dobra, zejdźmy z tematu. Idziemy
wieczorem na błonia?
-Nie mogę.
-A co robisz?
-Slytherin urządza imprezę. Wiesz, że
wszyscy mnie tam oczekują.
-Dobrze.
-Tylko nie rób mi wyrzutów, jestem
dorosła!
-Charlie...
-Nie, cicho! Chcę tam iść, bo to
moje życie i... Chwila, czy ty się zgodziłeś? Bez protestu?
-Tak.
~o~
Przygotowuję się. Biorę z szafy
zieloną, krótką sukienkę bez ramiączek. Oczy maluję srebrnym
cieniem. Całość dopełnia eyeliner oraz czarny tusz do rzęs.
Twarz podkreślam bronzerem. Usta maluję czerwoną szminką.
Wyglądam jak ślizgonka. Idealnie.
Wychodzę z dormitorium. Jest puste.
~o~
Na sali gra głośna muzyka. Coś w
stylu popo-rapo-metalo-hiphopu*. Przynajmniej jest do czego
potańczyć.
-Siemka ruda!
-Cześć Pans.
Dziewczyna podnosi się z fotela i daje
mi powitalnego buziaka w policzek.
-Co tam?
-A nic...
-Gadaj!
Uparta jak osioł. Cała Parkinson.
-No mówię, że nic. A tak w ogóle,
to co to za ciacho przy barze?
-Szybka zmiana tematu, co?
-No serio się pytam! Zaczepił mnie
dzisiaj.
-Uuuu, ktoś tu się zakochał. Powiem
bratu.
-Wal się Czarna.
Nic wielkiego się nie dzieje. Omawiamy
kilka szkolnych plotek, trochę podśmiewamy się z innych, sączymy
drinki. Standardowa balanga Slytherinu.
Właśnie w tej chwili podchodzi do nas
„ciacho przy barze”. Odwraca się do mnie i podaje mi rękę.
Przyjmuję jego dłoń i podnoszę się z kanapy. Chłopak łapie
mnie w tali i przyciąga bliżej siebie. Dlaczego ja mu na to
pozwalam?
-Zatańczymy?
Nie trzeba mi powtarzać. Zgadzam się
od razu. Jestem zbyt zdesperowana żeby odmówić. Cóż, nie mam już
faceta, a on nie wygląda źle. Zaczynam sobie uświadamiać, że
naprawdę jestem pusta (masz to po mnie c: dop.autora)(ROZWALIŁAŚ
MNIE TYM ._. ~Aki) . Po chwili muzyka się zmienia i z dziwnej
mieszanki nieokreślonego stylu muzyki przechodzi w wolną,
romantyczną piosenkę dla par. Za jakie grzechy.
David jeszcze bardziej się przybliża.
To tak w ogóle się da? Nasze wargi dzieli już tylko kilka
milimetrów. Czuję jego oddech na własnych ustach.
-Mogę?
Nie zdążę nawet odpowiedzieć. David
mnie całuje. Jestem teraz książkowym przykładem osoby
potraktowanej zaklęciem Petrificus Totalus.
„Budzę się” dopiero gdy czuję
jego język na moich wargach. Dlaczego nie potrafię mu się
sprzeciwić. Wplatam dłonie w jego włosy i mierzwię je. Pozwalam
mu penetrować moje usta od środka. Niewinny całus zmienił się w
pełen pożądania, namiętny pocałunek. Dokładnie tego potrzebuję.
Odklejam się od niego gdy dochodzą
mnie „pouuukiwania”* i oklaski. Orientuję się, że urządziliśmy
niezłe przedstawienie. Co ja wyprawiam? Nawet go nie znam!
-David?
-Co jest piękna?
-Co to miało być?
-A co? Chcesz powtórkę?
Nie odpowiadam. Po prostu odchodzę.
Idę z powrotem do dziewczyn. Oczywiście widziały co się stało.
Wszyscy widzieli. Co za wstyd!
-Uuu. I jak?
-Co?
-Jak całuje?!
-Och, spadaj Tar!
Cała Tarja. Wyrywa każdego, a w
związku nie wytrzyma nawet dwóch dni. Co ja z nią mam. Niby to
starsze a głupsze.
-Chodź. Idziemy na drinka.
Idę za nią do barku.
-Krwawą Mary poproszę.
Zaraz od kiedy tu jest barek?
Wypijam całą zawartość kieliszka
jednym haustem. Dlaczego drinki są zawsze takie...małe?
-Tarja, chodź po wódkę. Tym nie da
się nawet upić!
~o~
I znów się upiłam. Kurwa,
Fred mnie zajebie! Otwieram i przecieram oczy. Czuję czyjąś rękę
na swojej tali. Draco? Nie...Chociaż...
Dobra, przeanalizujmy to:
jestem w pokoju Malfoya, Obok mnie leży jakiś facet bez koszulki, a
mnie napierdala głowa. Zajebiście.
Przecieram oczy jeszcze raz.
Teraz widzę wyraźniej. Chcę wyjść z łóżka, ale TO coś dalej
mnie trzyma.
-Spokojnie maleńka. Śpij
jeszcze.
Co jest kurwa? Odgarniam
włosy z twarzy. Widzę już z kim spałam. To nie kto inny jak
David. Merlinie, dlaczego mi to robisz?
Rozglądam się po pokoju.
Jeśli Draco nic nie zmienił przez ten czas, to powinnam znaleźć
eliksir na kaca. Ponownie próbuję wstać. Tym razem nie udaje mi
się go nie obudzić. Podnosi się delikatnie, patrzy na mnie, a
następnie opiera na łokciu.
-Co jest? Czemu nie śpisz?
Dzień jeszcze młody skarbie...
-Puść mnie.
-A niby dlaczego?
W jednej chwili przybliża
się do mnie i lekko muska moje wargi.
-Przecież było nam
dobrze...
-Ja...Ty...My...to znaczy...
puść mnie idę po eliksir.
-No nie daj się prosić.
Wiesz, wcale nie musimy spać jeśli nie masz ochoty. Może zająć
się czymś CIEKAWSZYM
Prycham tylko i uwalniam się
z jego uścisku. Bezczelny. Zrzucam z siebie kołdrę i idę w
kierunku łazienki. Dopiero teraz orientuję się, że nie mam na
sobie nic, prócz jakiegoś jasnego gorsetu związanego na brzuchu.
David, obiecuje, że zginiesz marnie.
-Uhuhu... Dla TAKICH widoków
to ja chętnie wypuszczę cię z łóżka.
Nie odpowiadam. Idę do
łazienki (trochę chwiejnym krokiem), gdzie Smok zawsze trzyma
eliksir na kaca. Podchodzę do lustra. Kto mi to zrobił? Mam
idealnie zrobiony, czarno-złoty makijaż, czerwoną szminkę, oraz
ten gorset w kolorze zieleni. Ten pajac ma najwidoczniej różne
sposoby zaspokajania swoich fetyszy.
Otwieram „ukrytą”
szafkę za lustrem i wyjmuję z niej jasnoróżowy płyn. Wypijam
całą butelkę. Potrzebuję jeszcze jedną rzecz, którą Draco
trzyma specjalnie dla mnie w garderobie. Cholera, muszę przejść
przez pokój, w którym leży ten napaleniec!
Biorę jeszcze jedną
fiolkę, aby mu ją rzucić. A co myśleliście, że podam mu ją na
srebrnej tacy? Jeszcze czego.
Jestem w sypialni. Nie
skłamie mówiąc, że David wręcz pożera mnie wzrokiem. Co za
zbok!
-Masz. - mówię, rzucając
mu eliksir z drugiego końca pokoju. Nie mam zamiaru się do niego
zbliżać.
-Dzięki kotku.
-A teraz czekaj tu na mnie i
nie rób niczego głupiego, jasne?
-Dla ciebie wszystko, baby
[czyt. bejbe – tak jakby ktoś nie ogarnął ^^ ]
Wchodzę go garderoby. Już
zapomniałam jak wygląda. To chyba moje ulubione miejsce w tym
pokoju.
Zdejmuję gorset. Zakładam
na siebie koszulę Malfoya. Biała, bawełniana... ach... ale ja
uwielbiam nosić jego ciuchy. Wyciągam z (pozoru) szafki na buty
kolejną fiolkę. Tym razem jest to niebieski specyfik. Draco nazywa
go eliksirem wspomnień. Nie jest on jednak...trwały. Potrafi
przywołać wspomnienia z ostatnich dziesięciu godzin. Idealnie.
Chwilę się zastanawiam.
Nie jestem pewna, czy chcę widzieć co zrobiłam wczoraj.
Wracam do pokoju.
-Słońca, czemu się
ubrałaś? Tak seksownie wyglądałaś w tym gorsecie...
-Zamknij się.
-Zadziorna...lubię takie.
No chodź tu do mnie.
-Ehh...
Wiedziałam, że muszę.
Wtedy będę miała pewność, że eliksir przywoła TYLKO
wspomnienia związane z nim. To skróci mi czas oczekiwania na finał.
Dlaczego ja tu wciąż jestem?
Usiadłam na łóżku. Gdy
tylko się przykryłam, chłopak mnie przytulił. Nie musiałam długo
czekać, by podniósł mi głowę i delikatnie pocałował. Znowu.
Czułam jak do moich policzków napływa zdecydowanie za dużo krwi.
-Wyglądasz zajebiście, gdy
udajesz taką nieśmiałą.
Biorę eliksir i wypijam go.
Mam nadzieję, że tego nie pożałuję.
O północy poszliśmy do
pokoju. Wcześniej jak widać dużo wypiłam. Byłam mega schlana.
Nic dziwnego, że zaciągnął mnie do łóżka. Nie mogliśmy
znaleźć otwartych drzwi. Wtedy mój umysł skierował mnie do
pokoju Draco. Weszliśmy tam razem. David stanął przede mną i wpił
mi się w wargi tak mocno i tak namiętnie, że aż trudno mi to
opisać. To było...ochydne. Szeptał mi coś do ucha, ale nie mogłam
usłyszeć co. Jak widać, nie słuchałam go. Obszedł mnie dookoła
i zatrzymał się za mną. Powoli rozpinał mi sukienkę. Cały
zielony materiał walał się po podłodze, a ja – biedna, pijana,
nieświadoma Charlie – jestem w samej bieliźnie. Nie wierzę w
siebie! Jakim cudem udało mu się mnie tak szybko rozebrać!
Przecież nie jestem łatwa! Grr...
Wyjął z szafki Malfoya
gorset. Po co smokowi gorset? Czy on też jest na tyle spaczony, że
ma zamiar mnie w to ubrać?
Zawiązał go na mojej
talii.
-Boli?
Na tyle ile mogłam
pokręciłam przecząco głową.
Wziął mnie na ręce i
zaniósł do łóżka. Widziałam jak pozbywał mnie reszty
garderoby, a ja (ta z przeszłości oczywiście) jęczę z
podniecenia. Głupie babsko! Powinnam dać mu w ryj! Ja naprawdę nie
mogę tyle pić...
Widziałam jak się
rozbiera przede mną, w czym czasem mu pomagałam. Merlinie, ja już
nie chcę!
W tym momencie David
zatrzymał się. Powiedział tylko, że „zabawę skończymy rano”.
Otwieram
oczy. Jestem z powrotem w pokoju Draco, ale teraz jest dzień. Obok
mnie siedzi nie ten facet co powinien, jestem w samej koszuli mojego
byłego chłopaka, a David siedzący obok mnie cały czas mnie
przytula i całuje po szyi. Ja pierdole.
-To
co...bawimy się dalej?
Gryzie
mnie. Kurwa, skąd wiedział! Choć nie chcę, tak strasznie nie
chcę, zatracam się w tej przyjemności. Co jest ze mną nie tak?
W tym
momencie drzwi do sypialni otworzyły się a w drzwiach stanął...
-Draco?
-Ch-charlie...?
*David –
Czyta tu ktoś mangę? Pomysł na imię zaczerpniety z „Exitus
Letai”
*popo-rapo-metalo-hiphop
– Zawsze tak mówię na jakiś nieokreślony gatunek muzyki XD
*pouuukiwania
– nie wiedziałam jak nazwać to „uuu” które robią wszyscy na
imprezach jak ktoś się całuje :P
Od
Autora
Ta taa
taaam, jestem zła. Wiem, to podłe kończyć rozdział w takim
momencie XD No cóż, przywykliście :P
(Nie. Po
prostu muszę dodać ten dopisek: MINDFUCK 100% ~Aki)