poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział IX

Rozdział IX

Budzę się. Patrzę na zegarek. Jest dziewiąta. Sobota. Powtarzam codzienną rutynę.
Po trzydziestu minutach jestem gotowa do wyjścia. Opuszczam dormitorium. Tak, już wiem, że to był zły pomysł...

-Cześć Charlie.
-Witaj Fred.

Idę przed siebie. Nie oglądam się w tył, bo po co? I tak wiem, że za mną idzie. W milczeniu dochodzimy do Wielkiej Sali. Siadam przy stole Hufflepuff'u. Biorę do jedzenia naleśniki z syropem klonowym i cynamonem. Po chwili przylatuje sowia poczta. Zielona koperta ląduje prosto w moim śniadaniu.

-Ej! Durne ptaszysko.

List okazał się zaproszeniem na imprezę. Odwracam się w kierunku stołu ślizgonów. Pansy i Tarja machają do mnie przyjaźnie. Wstaję i idę w ich kierunku.

-Co jest?
-Przyjdziesz? - Pyta Parkinson
-No ok.
-To dobrze. Blaise chyba nie musi cię odprowadzać?
-Nie, sama trafię.
-Dobra, to widzimy się wieczorem. - tym razem odpowiada czarna.

Odchodzę. Ślizgoni nie słyną raczej z długich rozmów. Siadam już u siebie. Czuję ramiona na moich barkach. Spodziewam się Freda.

-Cześć piękna!
-Kim ty jesteś?
-Jestem David*. Nie widziałem cię wcześniej.
-Chodzę do tej szkoły przez sześć lat.
-A ja miesiąc.
-Czemu ty w ogóle ze mną gadasz?
-Ładna jesteś.
-Pff...

Odchodzi. Po chwili, bez żadnych podchodów przychodzi Fred. Kto jeszcze będzie mi dzisiaj zawracał dupę?

-Kim on był?
-Nie wiem.
-Charlie...
-Serio nie wiem! Sam do mnie podszedł, nie znam go.
-A możesz mówić prawdę?
-Przecież kurwa mówię!
-Uspokój się. Po prostu nie chcę żeby znowu jakiś durny ślizgon cię zranił.
-Och, zamknij się. Nie jesteś moją matką.
-Dobra, zejdźmy z tematu. Idziemy wieczorem na błonia?
-Nie mogę.
-A co robisz?
-Slytherin urządza imprezę. Wiesz, że wszyscy mnie tam oczekują.
-Dobrze.
-Tylko nie rób mi wyrzutów, jestem dorosła!
-Charlie...
-Nie, cicho! Chcę tam iść, bo to moje życie i... Chwila, czy ty się zgodziłeś? Bez protestu?
-Tak.

~o~

Przygotowuję się. Biorę z szafy zieloną, krótką sukienkę bez ramiączek. Oczy maluję srebrnym cieniem. Całość dopełnia eyeliner oraz czarny tusz do rzęs. Twarz podkreślam bronzerem. Usta maluję czerwoną szminką. Wyglądam jak ślizgonka. Idealnie.
Wychodzę z dormitorium. Jest puste.

~o~

Na sali gra głośna muzyka. Coś w stylu popo-rapo-metalo-hiphopu*. Przynajmniej jest do czego potańczyć.

-Siemka ruda!
-Cześć Pans.
Dziewczyna podnosi się z fotela i daje mi powitalnego buziaka w policzek.
-Co tam?
-A nic...
-Gadaj!
Uparta jak osioł. Cała Parkinson.
-No mówię, że nic. A tak w ogóle, to co to za ciacho przy barze?
-Szybka zmiana tematu, co?
-No serio się pytam! Zaczepił mnie dzisiaj.
-Uuuu, ktoś tu się zakochał. Powiem bratu.
-Wal się Czarna.


Nic wielkiego się nie dzieje. Omawiamy kilka szkolnych plotek, trochę podśmiewamy się z innych, sączymy drinki. Standardowa balanga Slytherinu.
Właśnie w tej chwili podchodzi do nas „ciacho przy barze”. Odwraca się do mnie i podaje mi rękę. Przyjmuję jego dłoń i podnoszę się z kanapy. Chłopak łapie mnie w tali i przyciąga bliżej siebie. Dlaczego ja mu na to pozwalam?
-Zatańczymy?
Nie trzeba mi powtarzać. Zgadzam się od razu. Jestem zbyt zdesperowana żeby odmówić. Cóż, nie mam już faceta, a on nie wygląda źle. Zaczynam sobie uświadamiać, że naprawdę jestem pusta (masz to po mnie c: dop.autora)(ROZWALIŁAŚ MNIE TYM ._. ~Aki) . Po chwili muzyka się zmienia i z dziwnej mieszanki nieokreślonego stylu muzyki przechodzi w wolną, romantyczną piosenkę dla par. Za jakie grzechy.
David jeszcze bardziej się przybliża. To tak w ogóle się da? Nasze wargi dzieli już tylko kilka milimetrów. Czuję jego oddech na własnych ustach.
-Mogę?
Nie zdążę nawet odpowiedzieć. David mnie całuje. Jestem teraz książkowym przykładem osoby potraktowanej zaklęciem Petrificus Totalus.
„Budzę się” dopiero gdy czuję jego język na moich wargach. Dlaczego nie potrafię mu się sprzeciwić. Wplatam dłonie w jego włosy i mierzwię je. Pozwalam mu penetrować moje usta od środka. Niewinny całus zmienił się w pełen pożądania, namiętny pocałunek. Dokładnie tego potrzebuję.
Odklejam się od niego gdy dochodzą mnie „pouuukiwania”* i oklaski. Orientuję się, że urządziliśmy niezłe przedstawienie. Co ja wyprawiam? Nawet go nie znam!

-David?
-Co jest piękna?
-Co to miało być?
-A co? Chcesz powtórkę?

Nie odpowiadam. Po prostu odchodzę. Idę z powrotem do dziewczyn. Oczywiście widziały co się stało. Wszyscy widzieli. Co za wstyd!

-Uuu. I jak?
-Co?
-Jak całuje?!
-Och, spadaj Tar!

Cała Tarja. Wyrywa każdego, a w związku nie wytrzyma nawet dwóch dni. Co ja z nią mam. Niby to starsze a głupsze.
-Chodź. Idziemy na drinka.
Idę za nią do barku.
-Krwawą Mary poproszę.
Zaraz od kiedy tu jest barek?
Wypijam całą zawartość kieliszka jednym haustem. Dlaczego drinki są zawsze takie...małe?
-Tarja, chodź po wódkę. Tym nie da się nawet upić!

~o~

I znów się upiłam. Kurwa, Fred mnie zajebie! Otwieram i przecieram oczy. Czuję czyjąś rękę na swojej tali. Draco? Nie...Chociaż...
Dobra, przeanalizujmy to: jestem w pokoju Malfoya, Obok mnie leży jakiś facet bez koszulki, a mnie napierdala głowa. Zajebiście.
Przecieram oczy jeszcze raz. Teraz widzę wyraźniej. Chcę wyjść z łóżka, ale TO coś dalej mnie trzyma.
-Spokojnie maleńka. Śpij jeszcze.
Co jest kurwa? Odgarniam włosy z twarzy. Widzę już z kim spałam. To nie kto inny jak David. Merlinie, dlaczego mi to robisz?
Rozglądam się po pokoju. Jeśli Draco nic nie zmienił przez ten czas, to powinnam znaleźć eliksir na kaca. Ponownie próbuję wstać. Tym razem nie udaje mi się go nie obudzić. Podnosi się delikatnie, patrzy na mnie, a następnie opiera na łokciu.
-Co jest? Czemu nie śpisz? Dzień jeszcze młody skarbie...
-Puść mnie.
-A niby dlaczego?
W jednej chwili przybliża się do mnie i lekko muska moje wargi.
-Przecież było nam dobrze...
-Ja...Ty...My...to znaczy... puść mnie idę po eliksir.
-No nie daj się prosić. Wiesz, wcale nie musimy spać jeśli nie masz ochoty. Może zająć się czymś CIEKAWSZYM

Prycham tylko i uwalniam się z jego uścisku. Bezczelny. Zrzucam z siebie kołdrę i idę w kierunku łazienki. Dopiero teraz orientuję się, że nie mam na sobie nic, prócz jakiegoś jasnego gorsetu związanego na brzuchu. David, obiecuje, że zginiesz marnie.
-Uhuhu... Dla TAKICH widoków to ja chętnie wypuszczę cię z łóżka.
Nie odpowiadam. Idę do łazienki (trochę chwiejnym krokiem), gdzie Smok zawsze trzyma eliksir na kaca. Podchodzę do lustra. Kto mi to zrobił? Mam idealnie zrobiony, czarno-złoty makijaż, czerwoną szminkę, oraz ten gorset w kolorze zieleni. Ten pajac ma najwidoczniej różne sposoby zaspokajania swoich fetyszy.
Otwieram „ukrytą” szafkę za lustrem i wyjmuję z niej jasnoróżowy płyn. Wypijam całą butelkę. Potrzebuję jeszcze jedną rzecz, którą Draco trzyma specjalnie dla mnie w garderobie. Cholera, muszę przejść przez pokój, w którym leży ten napaleniec!
Biorę jeszcze jedną fiolkę, aby mu ją rzucić. A co myśleliście, że podam mu ją na srebrnej tacy? Jeszcze czego.
Jestem w sypialni. Nie skłamie mówiąc, że David wręcz pożera mnie wzrokiem. Co za zbok!
-Masz. - mówię, rzucając mu eliksir z drugiego końca pokoju. Nie mam zamiaru się do niego zbliżać.
-Dzięki kotku.
-A teraz czekaj tu na mnie i nie rób niczego głupiego, jasne?
-Dla ciebie wszystko, baby [czyt. bejbe – tak jakby ktoś nie ogarnął ^^ ]
Wchodzę go garderoby. Już zapomniałam jak wygląda. To chyba moje ulubione miejsce w tym pokoju.
Zdejmuję gorset. Zakładam na siebie koszulę Malfoya. Biała, bawełniana... ach... ale ja uwielbiam nosić jego ciuchy. Wyciągam z (pozoru) szafki na buty kolejną fiolkę. Tym razem jest to niebieski specyfik. Draco nazywa go eliksirem wspomnień. Nie jest on jednak...trwały. Potrafi przywołać wspomnienia z ostatnich dziesięciu godzin. Idealnie.
Chwilę się zastanawiam. Nie jestem pewna, czy chcę widzieć co zrobiłam wczoraj.
Wracam do pokoju.
-Słońca, czemu się ubrałaś? Tak seksownie wyglądałaś w tym gorsecie...
-Zamknij się.
-Zadziorna...lubię takie. No chodź tu do mnie.
-Ehh...
Wiedziałam, że muszę. Wtedy będę miała pewność, że eliksir przywoła TYLKO wspomnienia związane z nim. To skróci mi czas oczekiwania na finał. Dlaczego ja tu wciąż jestem?
Usiadłam na łóżku. Gdy tylko się przykryłam, chłopak mnie przytulił. Nie musiałam długo czekać, by podniósł mi głowę i delikatnie pocałował. Znowu. Czułam jak do moich policzków napływa zdecydowanie za dużo krwi.
-Wyglądasz zajebiście, gdy udajesz taką nieśmiałą.
Biorę eliksir i wypijam go. Mam nadzieję, że tego nie pożałuję.

O północy poszliśmy do pokoju. Wcześniej jak widać dużo wypiłam. Byłam mega schlana. Nic dziwnego, że zaciągnął mnie do łóżka. Nie mogliśmy znaleźć otwartych drzwi. Wtedy mój umysł skierował mnie do pokoju Draco. Weszliśmy tam razem. David stanął przede mną i wpił mi się w wargi tak mocno i tak namiętnie, że aż trudno mi to opisać. To było...ochydne. Szeptał mi coś do ucha, ale nie mogłam usłyszeć co. Jak widać, nie słuchałam go. Obszedł mnie dookoła i zatrzymał się za mną. Powoli rozpinał mi sukienkę. Cały zielony materiał walał się po podłodze, a ja – biedna, pijana, nieświadoma Charlie – jestem w samej bieliźnie. Nie wierzę w siebie! Jakim cudem udało mu się mnie tak szybko rozebrać! Przecież nie jestem łatwa! Grr...
Wyjął z szafki Malfoya gorset. Po co smokowi gorset? Czy on też jest na tyle spaczony, że ma zamiar mnie w to ubrać?
Zawiązał go na mojej talii.
-Boli?
Na tyle ile mogłam pokręciłam przecząco głową.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Widziałam jak pozbywał mnie reszty garderoby, a ja (ta z przeszłości oczywiście) jęczę z podniecenia. Głupie babsko! Powinnam dać mu w ryj! Ja naprawdę nie mogę tyle pić...
Widziałam jak się rozbiera przede mną, w czym czasem mu pomagałam. Merlinie, ja już nie chcę!
W tym momencie David zatrzymał się. Powiedział tylko, że „zabawę skończymy rano”.

Otwieram oczy. Jestem z powrotem w pokoju Draco, ale teraz jest dzień. Obok mnie siedzi nie ten facet co powinien, jestem w samej koszuli mojego byłego chłopaka, a David siedzący obok mnie cały czas mnie przytula i całuje po szyi. Ja pierdole.
-To co...bawimy się dalej?
Gryzie mnie. Kurwa, skąd wiedział! Choć nie chcę, tak strasznie nie chcę, zatracam się w tej przyjemności. Co jest ze mną nie tak?
W tym momencie drzwi do sypialni otworzyły się a w drzwiach stanął...

-Draco?
-Ch-charlie...?




*David – Czyta tu ktoś mangę? Pomysł na imię zaczerpniety z „Exitus Letai”
*popo-rapo-metalo-hiphop – Zawsze tak mówię na jakiś nieokreślony gatunek muzyki XD
*pouuukiwania – nie wiedziałam jak nazwać to „uuu” które robią wszyscy na imprezach jak ktoś się całuje :P


Od Autora
Ta taa taaam, jestem zła. Wiem, to podłe kończyć rozdział w takim momencie XD No cóż, przywykliście :P


(Nie. Po prostu muszę dodać ten dopisek: MINDFUCK 100% ~Aki)  

2 komentarze:

  1. To zacznę od poprzedniego rozdziału- ty podła, wredna piczo! Jak mogłaś nie wyjaśnić, o co chodzi! Przez pół godziny przed przeczytaniem tego rozdziału trwałam w niewiedzy.
    I tak cię lubię ;P
    Teraz, co do tego rozdziału.
    Ślizgoni nie słyną z długich rozmów? Czuję się urażona .-.
    Popo-rapo-metalo-hiphopu? Grabisz se, Ruda.
    Wiesz, że jakbyś wyłączyła z mieszanki metal to bym to zostawiła xd
    Ksywę Parkinson zostawiam bez komentarza…
    Pffff- Tarja głupsza. Ta postać jest bardzo inteligenta, światła i ogólnie świetna. Strasznie ją polubiłam.
    Bo to wcale nie moja ocka! O co ty mnie posądzasz? xD
    Charlie i David? .-. Jakie to życie jest złe.
    W łóżku Draco? Serio? Oni wstydu nie mają ;~;
    Nienawidzę cię za ten rozdział. No kurwa nie.
    Jest napisany zajebiście i ty dobrze o tym wiesz, ale go nienawidzę.
    Czekam na następny i reakcję Draco… bo mogę xd
    Weny.
    ~Vichi
    P.S. Gratulacje dla bety, że z tobą wytrzymuje ;P Ja bym nie dała rady, za to się należy Order Merlina I klasy xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Letalis Biurs, Letalis >.< Z kim ja się zadaję...? :c
    DAAAAAAAAVID <3 Beriall soł macz genial ^-^

    Nirai <3

    OdpowiedzUsuń