niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział VI

Od Autora
A więc mamy kolejny rozdział :)
I jedno pytanie do was na początku, póki wiem, że to czytacie XD
A więc, ostatnio mój przyjaciel zaproponował mi zaudiobookowanie (Charlie wymyśla nowe słowa) Mojego ff. Chcę wiedzieć co o tym sądzicie. Będzie to polegało na tym, że na koniec każdego rozdziału, mielibyście dwa linki : jeden, do odtworzenia audio na YT, a drugi do jego pobrania. Jeśli tak, to nasuwa się jeszcze jedno pytanie :
Czy, chcecie audio zwykłe, czyli po prostu czytane, bez żadnych efektów i rozdziały raz na tydzień z ewentualnym opóźnieniem do dwóch dni, lub audio z podziałem na role, osobno narrator, efekty dźwiękowe, typu szum wiatru czy coś w ten deseń, ale rozdziały co dwa tygodnie ? Przemyślcie to i napiszcie mi w komentarzu, jest to dla mnie bardzo ważne. Z góry dziękuję :)
Od razu ostrzegam, że przez chwilę możecie mieć mały problem z rozszyfrowaniem dlaczego tak jest przez poprzedni rozdział. Jakby ktoś miał problemy polecam wrócić do rozdziału czwartego :)


Rozdział VI

Blondyn obudził się po trzeciej w nocy gdy pewna delikatna ręka przeczesywała jego włosy. Przez krótką chwilę poddawał się tej pieszczocie, aż usłyszał przyjazny dla jego ucha głos właścicielki dłoni.
-Zachowujesz się jak kotek – zachichotała
Nic nie odpowiedział. Zatracał się tylko w wspaniałym odczuciu troski. Z wielkim smutkiem i Malfoyowskim arystokratycznym głosem postanowił przerwać dziewczynie.
-Możesz mnie nie głaskać ? To upokarzające – Prychnął, ale tak naprawdę nie chciał tego. Cały Malfoy. Ruda nie miała jednak zamiaru go słuchać.
-Jakoś nie widzę, żebyś wyrażał jakikolwiek sprzeciw – znów zaśmiała się lekko i kontynuowała pieszczotę
-Wiesz, że mruczałeś przez sen? To było takie słodkie
-Ehh...
-Nie ehhhaj mi tutaj.
Przez kilka minut nie odzywali się do siebie. Ona go głaskała, a on wciąż leżał wtulony w jej lewe udo.
-Charlie...?
-Hmm...?
-Podrap mnie za uchem
Tym razem dziewczyna go posłuchała. Smok poddając się temu wspaniałemu odczuciu, ponownie usnął i zaczął mruczeć.

~o~

Minęło już pięć dni odkąd Charlie jest w szpitalu. Każdy dzień wyglądał przez to tak samo. Blondyn przychodził do niej po zajęciach i zostawał do kolacji. Po skończonym posiłku do niej wracał i zasypiał razem z nią. Chciał wiedzieć jako pierwszy i pomóc gdy będzie potrzeba jeśli coś jej się stanie.
Dziś wieczorem (minęło sześć dni, z tego trzy w śpiączce dop.autora) Charlie miała opuścić Skrzydło. Smok, by ten dzień jej jeszcze bardziej umilić, postanowił upiększyć nieco poranek.
Zanim dziewczyna się obudziła, zrobił wróć! kazał skrzatom zrobić dla niej śniadanie. Gofry polane miodem, posypane cukrem pudrem i odrobinką cynamonu to jej ukochany przysmak. Ciepła herbata z tymi samymi dodatkami sprawiła, że ruda otworzyła oczy. Przed nią stał książę Slytherinu we własnej osobie, ze srebrną tacą w jednej ręce i bukietem czerwonych tulipanów w drugiej.
-No kto by pomyślał, że Draco Malfoy potrafi być romantyczny – powiedziała wciąż wtulając się w poduszkę.
Tackę i kwiaty położył na stoliku obok jej łóżka. Usiadł na nim (łóżku, żeby nie było, że na stole ;p dop.autora) i delikatnie musnął jej wargi.
-Dla mojej księżniczki wszystko – wyszeptał jej do ucha
Podniosła się do pozycji siedzącej.
-Dobra, gadaj co przeskrobałeś
-A czy ja zawsze muszę coś zrobić żeby sprawić ci przyjemność ?
-Hmm... pomyślmy... tak. A więc słucham ?
-Ahh... zawsze musisz mnie przejrzeć na wylot, co ?
-Tak, a teraz gadaj o co chodzi.
Przysiadł na jej łóżku. To nie mogło wróżyć dobrze.
-Muszę wyjechać. - Palnął prosto z mostu, cały Malfoy.
-C-co ? - wyglądało to mniej więcej jakby zachłysnęła się powietrzem i odebrało jej mowę w jednym.
-Chyba cię do reszty pojebało! Ledwo kurwa ze szpitala wychodzę, a ty już gdzieś lecisz. - krzyczała wniebogłosy. - Jak możesz ? Czy ja się nie liczę ? I to właśnie teraz, kiedy straciłam wszystkich bliskich ?
-Charlie uspokój się do jasnej cholery. - No i Malfoyowi puściły nerwy, brawo Char. Zagrałaś na jego uczuciach.
-Jak mam się kurwa uspokoić, czy ty słyszysz sam siebie ?! - Oho, zaczęło się.
-Wiesz czasami wypada użyć czegoś takiego jak mózg i pomyśleć zanim przerwie się drugiej osobie.
-A teraz to TY śmiesz twierdzić, że jestem niewychowana?!
-Może i śmiem, zabronisz?
W tym momencie ruda wzięła ze stolika wazon, w którym stały tulipany i cisnęła nim w blondyna. Całe szczęście, że nie trafiła... chociaż co ja gadam. Należało mu się !
-Wynoś się stąd !Możesz sobie wyjeżdżać! Najlepiej zostań tam gdzie jedziesz! Nie chcę cię już więcej widzieć!
Wyszedł. Bez słowa. Bez pożegnania. W sumie też bym się nie żegnała gdyby ktoś próbował walnąć mnie wazonem, ale co ja mam do gadania, jestem tyko narratorem.

~o~

Od niezbyt przyjemnej wizyty Malfoya minęły dwie godziny. Do dziewczyny przyszły Alexis i Susanne z obiadem i notatkami z lekcji. Przywitała je sztucznym uśmiechem i znów wtopiła się w pościel, mokrą od łez. Nie miała zamiaru o tym nikomu mówić, ale w tym momencie nienawidziła tego zimnego drania. Jak mógł ? Po części to była też jej wina, jak Smok się zachowywał, ale nigdy by się do tego nikomu nie przyznała. Bolało...
-I co ? Gdzie nasz Książę Slyherinu ? Jakoś go tu nie widzę. - głos Alexis był jak zawsze pełen pogardy.
-Zamknij się West. - Powiedziała półgłosem dziewczyna.
-Co ? Nie usłyszałam... ?
-Zamknij ryj !
-Nie podnoś na mnie głosu. Równie dobrze mogę się tu nie pojawiać.
-I tak było by najlepiej. Przynajmniej nikt nie truł by mi dupy !
-Charlie, uspokój się... - Po raz pierwszy odezwała się Susanne
-Grrrrr....
-Co ci jest ? Czemu jesteś taka zła? - Kto jak kto ale Bones idealnie potrafiła odczytać emocje drugiej osoby.
-Nie twój interes. Możecie mnie zostawić ? Chcę zostać sama
-Dobrze Char...Alex chodź.
Blondynka cicho zsunęła się z krzesła i poszła w kierunku drugiej dziewczyny.
~o~

Kiedy „ łaskawa” pani Pomfrey wreszcie ją wypuściła, nie zważając na troskę przyjaciółek, wzięła fajki i poszła na błonia. Słońce unosiło się niedaleko horyzontu, dzięki czemu na niebieskim sklepieniu pojawiały się delikatne odcienie różu. Szła wzdłuż kamiennej dróżki, prowadzącej pod ogromne białe drzewo. Wokół rośliny rozchodziło się błękitne jezioro. Aby dostać się do symbolu szczerości* należały przejść przez mały drewniany mostek. Usiadła pod magnolią. To drzewo wprawiło ją w melancholię. To właśnie tutaj młody Malfoy poprosił ją o chodzenie. Tutaj przeżyła najpiękniejsze chwile w Hogwarcie. Tutaj spełniły się jej pierwsze, dziecięce marzenia. Tutaj znalazła sobie najlepszego przyjaciela. Tutaj mogła przyjść i pomyśleć o lepszym jutrze.
Wzięła do ręki mugolski przyrząd zwany zapalniczką i odpaliła papierosa. Po puszczeniu kilku dymków, usłyszała znajomy, przyjemny głos.
-Znów wzięłaś się za to świństwo? Miałaś rzucić.
-Ooh, zamknij się, mam zły humor.
-Malfoy?
-Jakbyś zgadł.
-To... mogę się przysiąść ?
-Jasne, o ile chcesz służyć jako mój pocieszyciel.
Rudy chłopak zaczął delikatnie głaskać ją po udzie. Mimo, że przeszły ją ciarki, nie odezwała się. Lubiła to uczucie troski od strony Weasley'a.
-To dowiem się o co chodzi ?
-Pffuuu* Nie mam pojęcia o czym mówisz.
-Przecież wiem, że wiesz. - uśmiechnął się przyjaźnie.
-To.... co jest między wami ?
-Między nami ? Pffuuu Coś pomiędzy „wypierdalaj” a „nie mogę bez ciebie żyć”
-Cierpisz?
-Nie...tylko...
-Tylko ?
-Tylko gdy oddycham.
Nie zważając na konsekwencje przytuliła się do chłopaka. Dokładnie w tym momencie potrzebowała jego bliskości.
-Wyrzuć to, ok ?
-Pffuuu, nie ?
Na te słowa chłopak wziął papierosa z jej ręki i wyrzucił.
-Pojebało cię ?
-Słownictwo...
-Przepraszam...
Spojrzała na niego wzrokiem zbitego psa. Tylko przy nim potrafiła być szczera, mogła się wyżalić. I tylko on, potrafił nauczyć ją przepraszać.
-Freddie, czy ty musisz być taki opiekuńczy...?
-Gdyby nie ja już dawno siedziałabyś z kieliszkiem w ręku, opróżniając już drugą butelkę.
-Skromny jak zawsze...
-Bo to przecież ja.
-Może masz rację... A co u ciebie?
-U mnie, N-no chyba wiesz – Zaśmiał się zawstydzony, po czym od razu wróciła mu pewność siebie.
-Wiesz, ostatnio Michael przyszedł do mnie i...
-Stop! Nie chcę wiedzieć co robiliście – Mimo, że naprawdę nie chciała wiedzieć, zaśmiała się cicho. Po raz pierwszy od kilku miesięcy, zrobiła to szczerze.
-No co... chyba mi nie powiesz, że obrzydza cię gejowski seks?
-Może mnie nie obrzydza, ale to nie znaczy, że chcę znać pikantne szczegóły.
Patrzeli przed siebie, na rozchodzące się jeziorko. Było piękne o tej porze dnia. Na tafli wody odbijał się piękny, wrześniowy zachód słońca.
-To co, idziemy się kąpać ? - Zapytał z szerokim bananem na ustach.
-Freddie.... ty się dobrze czujesz … ? Jest początek jesieni...
-Wiem, i co z tego ?
-To, że woda jest zimna... ?
-A co to za problem.
Nie czekał na jej odpowiedź. Wziął ją na ręce, co nie było zbyt trudne biorąc pod uwagę, że dziewczyna się do niego przytulała. W pełnym ubraniu (mimo wielu pisków i szarpań) wrzucił ją, zaburzając tym samym piękną harmonię wody. Chwilę po tym zdjął koszulkę i sam wszedł do zimnej cieczy.
-Ty rudy gnojku, zapłacisz mi za to!
-A mam ci przypomnieć kto tu jest starszy ?
-Grr...
-Oj, nie warcz tak na mnie – W tym momencie rudą dziewczynę zalała zimna woda
-Fred! Jestem cała mokra!
-To trzeba było się rozebrać, ciuchy byś miała chociaż suche. - Zaśmiał się
-Bardzo śmieszne.
W tym momencie stracili dla siebie litość. Zaczęła się wielka, krwawa, wróć... wodna bitwa. Wzajemnie oblewali się coraz większymi ilościami wody. Gdy oboje byli już przemoczeni do suchej nitki wyszli z zbiornika, otulając się kocem wyczarowanym przez Freda. Jak widać umiejętności transmutacji na coś się przydają. Głośno śmiali się przez całą drogę powrotną do Hogwartu. Ruda wreszcie doznała spokoju duszy, co pozwoli jej przynajmniej do końca dnia nie rozpaczać.

~o~

-Char...
-Hmm ?
-Wiesz, że nie wrócisz teraz do salonu Puchonów... ?
-Dlaczego nie ?
-Filch. - Jedno słowo wystarczyło, aby zielonooka zrozumiała. Tę noc spędzi wraz z gryfonami.
-Odstąpię ci łóżko.
-Ale gdzie ty pójdziesz Freddie ?
-No cóż, pokój wspólny jest duży...
-A ja mam noc spędzić w dormitorium pełnym napalonych facetów ? Po moim trupie.
-Gdzie masz tam napalonych facetów ? Michael jest gejem, a George'a nie musisz się obawiać, to mój brat.
-Jest jeszcze ten... no... jak mu jest...
-Lee Jordan.
-No właśnie.
-Lee ma dziewczynę.
-Ehh... Nie wymigam się, prawda ?
-Prawda.
W tym momencie dotarli do wierzy Gryffindoru.
-Podaj hasło.
-Mimbulus Mimbletonia
-Hasło prawidłowe, zapraszam panie Weasley.
-Mim...c o ?
-To jest Percy, tego nie ogarniesz.
Weszli do pokoju wspólnego Gryffindoru. Kolor złota i czerwieni był tak intensywny, że drażnił gałki oczne.
-Chodź, zaprowadzę cię.
Szli przed siebie aż doszli do małego, wręcz klaustrofobicznego pomieszczenia ze schodami. Pięć stopni w górę i byli na miejscu.
Czerwono-złoty pokój spowijał mrok. Zza okien dochodziło stłumione światło księżyca.
-Emm... Mogę wiedzieć gdzie jest prysznic ?-
-Prosto i na lewo.
-Ok.
-Charlie, spróbuj nikogo nie obudzić, dobrze?
-Tak.
Chłopak odwrócił si,ę i już miał zamiar kierować się do PW kiedy z łazienki dotarł do niego głos dziewczyny.
-Freddie...
-Co się stało ?
-Masz może ręcznik ?
-Tak, już.

~o~

Obudziła się, gdy tylko w jej oczy trafił błysk słonecznego światła. Coś, a może raczej ktoś, szybko i skutecznie zakrył sobą niechciany blask. Gdy dziewczyna była już w stanie otworzyć oczy, zobaczyła kto zrobił jej dobry uczynek.
Siedził przed nią wysoki brunet. Chłopak był dobrze zbudowany... i bez koszulki! Jak widać dopiero co wstał. Jego włosy wyglądały jakby żyły własnym życiem. Miał szeroki, szczery i bardzo przyjazny uśmiech. Wyglądał zupełnie jak...
-Michael ?
-Tak. A gdzie Fred, czyżby nagle zmienił płeć ?
-Bardzo śmieszne. - odkryła swoją kołdrę i dopiero teraz zorientowała się gdzie jest. Było już za późno. Pościel odsłonił spory kawałek jej pół nagiego ciała. Ciemnowłosy na jej szczęście szybko zareagował i zakrył narzutą jej biust.
-Chyba nie chcesz żeby komuś stanął, prawda ?
Dziewczyna zarumieniła się lekko i w odpowiedzi pokiwała głową.
-A teraz wyjaśnij co robisz w dormitorium chłopaków, w dodatku w nie swoim domu.
Rudowłosa wytłumaczyła mu po krótce całą historię.
-Ok. Zrobimy tak. Ty się teraz szybko ubierzesz, a ja obudzę Freda i poweim, żeby cię odprowadził na śniadanie, zgoda ?
-Tak.
-A jak ci w ogóle jest ?
-Charlie.
-Miło było się poznać, Charlie.
Po tych słowach chłopak wyszedł z dormitorium.


*magnolia jako symbol szczerości - drzewo magnoliowe jest tak uznawane w kulturze chińskiej 

*Pfffuuuu- to miało symbolizować odgłos wypuszczanego z papierosa dymu ;)

3 komentarze:

  1. Dracon mruczy ? o.o Że ja takich rzeczy nie wiedziałam :o No i taki romantyczny, szczęściara.
    Ogólnie rozdział dobrze napisany, miło się czyta. Tylko tak, za dużo dialogów, a za mało przerw między nimi.
    Zapraszam do siebie na drugi rozdział :http://dressa-in-my-heart-forever.blogspot.com/
    I... Draco ? http://wifflegif.com/gifs/574761-draco-malfoy-harry-potter-gif

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział.Jeśli chodzi o a audiobooki ta wolałabym te suche.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Coś pomiędzy „wypierdalaj” a „nie mogę bez ciebie żyć”" Też cię kocham <3 Hah. Koment po tygodniu :_:

    Btw to wiedziałam że to będzie Freedie!(Głównie dlatego, że sama mi to powiedziałaś, ale... Ciiiii!)

    Ach... Co jeszcze mogę powiedzieć? A tak!
    DRACON MRUCZY?! Seriously?! Biurek... Ty się dobrze czujesz? O.o

    Kooocham <3

    OdpowiedzUsuń