Od Autora
A więc mamy kolejny rozdział :)
I jedno pytanie do was na początku,
póki wiem, że to czytacie XD
A więc, ostatnio mój przyjaciel
zaproponował mi zaudiobookowanie (Charlie wymyśla nowe słowa)
Mojego ff. Chcę wiedzieć co o
tym sądzicie. Będzie to polegało na tym, że na koniec każdego
rozdziału, mielibyście dwa linki : jeden, do odtworzenia audio na
YT, a drugi do jego pobrania. Jeśli tak, to nasuwa się jeszcze
jedno pytanie :
Czy, chcecie audio
zwykłe, czyli po prostu czytane, bez żadnych efektów i rozdziały
raz na tydzień z ewentualnym opóźnieniem do dwóch dni, lub audio
z podziałem na role, osobno narrator, efekty dźwiękowe, typu szum
wiatru czy coś w ten deseń, ale rozdziały co dwa tygodnie ?
Przemyślcie to i napiszcie mi w komentarzu, jest to dla mnie bardzo
ważne. Z góry dziękuję :)
Od razu ostrzegam, że przez chwilę
możecie mieć mały problem z rozszyfrowaniem dlaczego tak jest
przez poprzedni rozdział. Jakby ktoś miał problemy polecam wrócić
do rozdziału czwartego :)
Rozdział VI
Blondyn obudził się po trzeciej w
nocy gdy pewna delikatna ręka przeczesywała jego włosy. Przez
krótką chwilę poddawał się tej pieszczocie, aż usłyszał
przyjazny dla jego ucha głos właścicielki dłoni.
-Zachowujesz się jak kotek –
zachichotała
Nic nie odpowiedział. Zatracał się
tylko w wspaniałym odczuciu troski. Z wielkim smutkiem i
Malfoyowskim arystokratycznym głosem postanowił przerwać
dziewczynie.
-Możesz mnie nie głaskać ? To
upokarzające – Prychnął, ale tak naprawdę nie chciał tego.
Cały Malfoy. Ruda nie miała jednak zamiaru go słuchać.
-Jakoś nie widzę, żebyś wyrażał
jakikolwiek sprzeciw – znów zaśmiała się lekko i kontynuowała
pieszczotę
-Wiesz, że mruczałeś przez sen? To
było takie słodkie
-Ehh...
-Nie ehhhaj mi tutaj.
Przez kilka minut nie odzywali się do
siebie. Ona go głaskała, a on wciąż leżał wtulony w jej lewe
udo.
-Charlie...?
-Hmm...?
-Podrap mnie za uchem
Tym razem dziewczyna go posłuchała.
Smok poddając się temu wspaniałemu odczuciu, ponownie usnął i
zaczął mruczeć.
~o~
Minęło już pięć dni
odkąd Charlie jest w szpitalu. Każdy dzień wyglądał przez to tak
samo. Blondyn przychodził do niej po zajęciach i zostawał do
kolacji. Po skończonym posiłku do niej wracał i zasypiał razem z
nią. Chciał wiedzieć jako pierwszy i pomóc gdy będzie potrzeba
jeśli coś jej się stanie.
Dziś wieczorem (minęło
sześć dni, z tego trzy w śpiączce dop.autora) Charlie miała
opuścić Skrzydło. Smok, by ten dzień jej jeszcze bardziej umilić,
postanowił upiększyć nieco poranek.
Zanim dziewczyna się
obudziła, zrobił wróć! kazał
skrzatom zrobić dla niej śniadanie. Gofry polane miodem, posypane
cukrem pudrem i odrobinką cynamonu to jej ukochany przysmak. Ciepła
herbata z tymi samymi dodatkami sprawiła, że ruda otworzyła oczy.
Przed nią stał książę Slytherinu we własnej osobie, ze srebrną
tacą w jednej ręce i bukietem czerwonych tulipanów w drugiej.
-No kto
by pomyślał, że Draco Malfoy potrafi być romantyczny –
powiedziała wciąż wtulając się w poduszkę.
Tackę i
kwiaty położył na stoliku obok jej łóżka. Usiadł na nim
(łóżku, żeby nie było, że na stole ;p dop.autora) i delikatnie
musnął jej wargi.
-Dla
mojej księżniczki wszystko – wyszeptał jej do ucha
Podniosła
się do pozycji siedzącej.
-Dobra,
gadaj co przeskrobałeś
-A czy
ja zawsze muszę coś zrobić żeby sprawić ci przyjemność ?
-Hmm...
pomyślmy... tak. A więc słucham ?
-Ahh...
zawsze musisz mnie przejrzeć na wylot, co ?
-Tak, a
teraz gadaj o co chodzi.
Przysiadł
na jej łóżku. To nie mogło wróżyć dobrze.
-Muszę
wyjechać. - Palnął prosto z mostu, cały Malfoy.
-C-co ?
- wyglądało to mniej więcej jakby zachłysnęła się powietrzem i
odebrało jej mowę w jednym.
-Chyba
cię do reszty pojebało! Ledwo kurwa ze szpitala wychodzę, a ty już
gdzieś lecisz. - krzyczała wniebogłosy. - Jak możesz ? Czy ja
się nie liczę ? I to właśnie teraz, kiedy straciłam wszystkich
bliskich ?
-Charlie
uspokój się do jasnej cholery. - No i Malfoyowi puściły nerwy,
brawo Char. Zagrałaś na jego uczuciach.
-Jak mam
się kurwa uspokoić, czy ty słyszysz sam siebie ?! - Oho, zaczęło
się.
-Wiesz
czasami wypada użyć czegoś takiego jak mózg i pomyśleć zanim
przerwie się drugiej osobie.
-A teraz
to TY śmiesz twierdzić, że jestem niewychowana?!
-Może i
śmiem, zabronisz?
W tym
momencie ruda wzięła ze stolika wazon, w którym stały tulipany i
cisnęła nim w blondyna. Całe szczęście, że nie trafiła...
chociaż co ja gadam. Należało mu się !
-Wynoś
się stąd !Możesz sobie wyjeżdżać! Najlepiej zostań tam gdzie
jedziesz! Nie chcę cię już więcej widzieć!
Wyszedł.
Bez słowa. Bez pożegnania. W sumie też bym się nie żegnała
gdyby ktoś próbował walnąć mnie wazonem, ale co ja mam do
gadania, jestem tyko narratorem.
~o~
Od
niezbyt przyjemnej wizyty Malfoya minęły dwie godziny. Do
dziewczyny przyszły Alexis i Susanne z obiadem i notatkami z lekcji.
Przywitała je sztucznym uśmiechem i znów wtopiła się w pościel,
mokrą od łez. Nie miała zamiaru o tym nikomu mówić, ale w tym
momencie nienawidziła tego zimnego drania. Jak mógł ? Po części
to była też jej wina, jak Smok się zachowywał, ale nigdy by się
do tego nikomu nie przyznała. Bolało...
-I co ?
Gdzie nasz Książę Slyherinu ? Jakoś go tu nie widzę. - głos
Alexis był jak zawsze pełen pogardy.
-Zamknij
się West. - Powiedziała półgłosem dziewczyna.
-Co ?
Nie usłyszałam... ?
-Zamknij
ryj !
-Nie
podnoś na mnie głosu. Równie dobrze mogę się tu nie pojawiać.
-I tak
było by najlepiej. Przynajmniej nikt nie truł by mi dupy !
-Charlie,
uspokój się... - Po raz pierwszy odezwała się Susanne
-Grrrrr....
-Co ci
jest ? Czemu jesteś taka zła? - Kto jak kto ale Bones idealnie potrafiła odczytać emocje drugiej osoby.
-Nie
twój interes. Możecie mnie zostawić ? Chcę zostać sama
-Dobrze
Char...Alex chodź.
Blondynka
cicho zsunęła się z krzesła i poszła w kierunku drugiej
dziewczyny.
~o~
Kiedy „
łaskawa” pani Pomfrey wreszcie ją wypuściła, nie zważając na
troskę przyjaciółek, wzięła fajki i poszła na błonia. Słońce
unosiło się niedaleko horyzontu, dzięki czemu na niebieskim
sklepieniu pojawiały się delikatne odcienie różu. Szła wzdłuż
kamiennej dróżki, prowadzącej pod ogromne białe drzewo. Wokół
rośliny rozchodziło się błękitne jezioro. Aby dostać się do
symbolu szczerości* należały przejść przez mały drewniany
mostek. Usiadła pod magnolią. To drzewo wprawiło ją w
melancholię. To właśnie tutaj młody Malfoy poprosił ją o
chodzenie. Tutaj przeżyła najpiękniejsze chwile w Hogwarcie. Tutaj
spełniły się jej pierwsze, dziecięce marzenia. Tutaj znalazła
sobie najlepszego przyjaciela. Tutaj mogła przyjść i pomyśleć o
lepszym jutrze.
Wzięła
do ręki mugolski przyrząd zwany zapalniczką i odpaliła papierosa.
Po puszczeniu kilku dymków, usłyszała znajomy, przyjemny głos.
-Znów
wzięłaś się za to świństwo? Miałaś rzucić.
-Ooh,
zamknij się, mam zły humor.
-Malfoy?
-Jakbyś
zgadł.
-To...
mogę się przysiąść ?
-Jasne,
o ile chcesz służyć jako mój pocieszyciel.
Rudy
chłopak zaczął delikatnie głaskać ją po udzie. Mimo, że
przeszły ją ciarki, nie odezwała się. Lubiła to uczucie troski
od strony Weasley'a.
-To
dowiem się o co chodzi ?
-Pffuuu*
Nie mam pojęcia o czym mówisz.
-Przecież wiem, że wiesz. - uśmiechnął się przyjaźnie.
-To.... co jest między wami ?
-Między
nami ? Pffuuu Coś
pomiędzy „wypierdalaj” a „nie mogę bez ciebie żyć”
-Cierpisz?
-Nie...tylko...
-Tylko ?
-Tylko gdy oddycham.
Nie zważając na konsekwencje przytuliła się do chłopaka.
Dokładnie w tym momencie potrzebowała jego bliskości.
-Wyrzuć to, ok ?
-Pffuuu,
nie ?
Na te słowa chłopak wziął papierosa z jej ręki i wyrzucił.
-Pojebało cię ?
-Słownictwo...
-Przepraszam...
Spojrzała na niego wzrokiem zbitego psa. Tylko przy nim potrafiła
być szczera, mogła się wyżalić. I tylko on, potrafił nauczyć
ją przepraszać.
-Freddie, czy ty musisz być taki opiekuńczy...?
-Gdyby nie ja już dawno siedziałabyś z kieliszkiem w ręku,
opróżniając już drugą butelkę.
-Skromny jak zawsze...
-Bo to przecież ja.
-Może masz rację... A co u ciebie?
-U mnie, N-no chyba wiesz – Zaśmiał się zawstydzony, po czym od
razu wróciła mu pewność siebie.
-Wiesz, ostatnio Michael przyszedł do mnie i...
-Stop! Nie chcę wiedzieć co robiliście – Mimo, że naprawdę nie
chciała wiedzieć, zaśmiała się cicho. Po raz pierwszy od kilku
miesięcy, zrobiła to szczerze.
-No co... chyba mi nie powiesz, że obrzydza cię gejowski seks?
-Może mnie nie obrzydza, ale to nie znaczy, że chcę znać pikantne
szczegóły.
Patrzeli przed siebie, na rozchodzące się jeziorko. Było piękne o
tej porze dnia. Na tafli wody odbijał się piękny, wrześniowy
zachód słońca.
-To co, idziemy się kąpać ? - Zapytał z szerokim bananem na
ustach.
-Freddie.... ty się dobrze czujesz … ? Jest początek jesieni...
-Wiem, i co z tego ?
-To, że woda jest zimna... ?
-A co to za problem.
Nie czekał na jej odpowiedź. Wziął ją na ręce, co nie było
zbyt trudne biorąc pod uwagę, że dziewczyna się do niego
przytulała. W pełnym ubraniu (mimo wielu pisków i szarpań)
wrzucił ją, zaburzając tym samym piękną harmonię wody. Chwilę
po tym zdjął koszulkę i sam wszedł do zimnej cieczy.
-Ty rudy gnojku, zapłacisz mi za to!
-A mam ci przypomnieć kto tu jest starszy ?
-Grr...
-Oj, nie warcz tak na mnie – W tym momencie rudą dziewczynę
zalała zimna woda
-Fred! Jestem cała mokra!
-To trzeba było się rozebrać, ciuchy byś miała chociaż suche. -
Zaśmiał się
-Bardzo śmieszne.
W tym momencie stracili dla siebie litość. Zaczęła się wielka,
krwawa, wróć... wodna bitwa. Wzajemnie oblewali się coraz
większymi ilościami wody. Gdy oboje byli już przemoczeni do suchej
nitki wyszli z zbiornika, otulając się kocem wyczarowanym przez
Freda. Jak widać umiejętności transmutacji na coś się przydają.
Głośno śmiali się przez całą drogę powrotną do Hogwartu. Ruda
wreszcie doznała spokoju duszy, co pozwoli jej przynajmniej do końca
dnia nie rozpaczać.
~o~
-Char...
-Hmm ?
-Wiesz, że nie wrócisz teraz do salonu Puchonów... ?
-Dlaczego nie ?
-Filch. - Jedno słowo wystarczyło, aby zielonooka zrozumiała. Tę
noc spędzi wraz z gryfonami.
-Odstąpię ci łóżko.
-Ale gdzie ty pójdziesz Freddie ?
-No cóż, pokój wspólny jest duży...
-A ja mam noc spędzić w dormitorium pełnym napalonych facetów ?
Po moim trupie.
-Gdzie masz tam napalonych facetów ? Michael jest gejem, a George'a
nie musisz się obawiać, to mój brat.
-Jest jeszcze ten... no... jak mu jest...
-Lee Jordan.
-No właśnie.
-Lee ma dziewczynę.
-Ehh... Nie wymigam się, prawda ?
-Prawda.
W tym momencie dotarli do wierzy Gryffindoru.
-Podaj hasło.
-Mimbulus
Mimbletonia
-Hasło
prawidłowe, zapraszam panie Weasley.
-Mim...c
o ?
-To
jest Percy, tego nie ogarniesz.
Weszli
do pokoju wspólnego Gryffindoru. Kolor złota i czerwieni był tak
intensywny, że drażnił gałki oczne.
-Chodź,
zaprowadzę cię.
Szli
przed siebie aż doszli do małego, wręcz klaustrofobicznego
pomieszczenia ze schodami. Pięć stopni w górę i byli na miejscu.
Czerwono-złoty
pokój spowijał mrok. Zza okien dochodziło stłumione światło
księżyca.
-Emm...
Mogę wiedzieć gdzie jest prysznic ?-
-Prosto
i na lewo.
-Ok.
-Charlie,
spróbuj nikogo nie obudzić, dobrze?
-Tak.
Chłopak
odwrócił si,ę i już miał zamiar kierować się do PW kiedy z
łazienki dotarł do niego głos dziewczyny.
-Freddie...
-Co
się stało ?
-Masz
może ręcznik ?
-Tak,
już.
~o~
Obudziła
się, gdy tylko w jej oczy trafił błysk słonecznego światła.
Coś, a może raczej ktoś, szybko i skutecznie zakrył sobą
niechciany blask. Gdy dziewczyna była już w stanie otworzyć oczy,
zobaczyła kto zrobił jej dobry uczynek.
Siedził
przed nią wysoki brunet. Chłopak był dobrze zbudowany... i bez
koszulki! Jak widać dopiero co wstał. Jego włosy wyglądały jakby
żyły własnym życiem. Miał szeroki, szczery i bardzo przyjazny
uśmiech. Wyglądał zupełnie jak...
-Michael
?
-Tak.
A gdzie Fred, czyżby nagle zmienił płeć ?
-Bardzo
śmieszne. - odkryła swoją kołdrę i dopiero teraz zorientowała
się gdzie jest. Było już za późno. Pościel odsłonił spory
kawałek jej pół nagiego ciała. Ciemnowłosy na jej szczęście
szybko zareagował i zakrył narzutą jej biust.
-Chyba
nie chcesz żeby komuś stanął, prawda ?
Dziewczyna
zarumieniła się lekko i w odpowiedzi pokiwała głową.
-A
teraz wyjaśnij co robisz w dormitorium chłopaków, w dodatku w nie
swoim domu.
Rudowłosa
wytłumaczyła mu po krótce całą historię.
-Ok.
Zrobimy tak. Ty się teraz szybko ubierzesz, a ja obudzę Freda i
poweim, żeby cię odprowadził na śniadanie, zgoda ?
-Tak.
-A
jak ci w ogóle jest ?
-Charlie.
-Miło
było się poznać, Charlie.
Po
tych słowach chłopak wyszedł z dormitorium.
*magnolia jako symbol szczerości - drzewo magnoliowe jest tak uznawane w kulturze chińskiej
*Pfffuuuu- to miało symbolizować odgłos wypuszczanego z papierosa dymu ;)
Dracon mruczy ? o.o Że ja takich rzeczy nie wiedziałam :o No i taki romantyczny, szczęściara.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział dobrze napisany, miło się czyta. Tylko tak, za dużo dialogów, a za mało przerw między nimi.
Zapraszam do siebie na drugi rozdział :http://dressa-in-my-heart-forever.blogspot.com/
I... Draco ? http://wifflegif.com/gifs/574761-draco-malfoy-harry-potter-gif
Fajny rozdział.Jeśli chodzi o a audiobooki ta wolałabym te suche.
OdpowiedzUsuń"Coś pomiędzy „wypierdalaj” a „nie mogę bez ciebie żyć”" Też cię kocham <3 Hah. Koment po tygodniu :_:
OdpowiedzUsuńBtw to wiedziałam że to będzie Freedie!(Głównie dlatego, że sama mi to powiedziałaś, ale... Ciiiii!)
Ach... Co jeszcze mogę powiedzieć? A tak!
DRACON MRUCZY?! Seriously?! Biurek... Ty się dobrze czujesz? O.o
Kooocham <3